aaa4 |
Wysłany: Pią 11:17, 05 Paź 2018 Temat postu: |
|
Tunel schodzil w dol. Wkraczal w rejon chodnikow i jaskin, ktore sposobem wykonania roznily sie od poprzednich. Pomyslal, ze pewnie Dolgan powiedzialby mu, czy ma racje i kto tu pracowal.
Wszedl do nastepnej jaskini i rozejrzal wokol. Niektore z wychodzacych z niej tuneli ledwo przekraczaly wysokoscia wzrost czlowieka. Inne zas, swobodnie mogly pomiescic dziesiecioosobowy szereg zolnierzy z dlugimi wloczniami na plecach. Mial nadzieje, ze mniejsze tunele zostaly wykute przez Krasnoludy i jezeli podazy jednym z nich, wyjdzie na powierzchnie ziemi.
Rozejrzal sie. Zauwazyl niedaleko wystajaca ze sciany polke skalna, na ktora mozna by wskoczyc. Wrzucil na gore miecz i pek pochodni. Potem lagodnym ruchem, zeby nie zgasic ognia, cisnal plonaca pochodnie. Wspial sie na gore. Polka byla wystarczajaco szeroka, aby wygodnie sie polozyc bez obawy spadniecia. Na wysokosci mniej wiecej poltora metra w scianie byl niewielki, okolo metrowej srednicy otwor. Tomas zajrzal do srodka. Otwor gwaltownie sie powiekszal, przechodzac w korytarz o wysokosci jego wzrostu, i nikl w ciemnosciach.
Usatysfakcjonowany, ze ani z gory, ani z dolu nie czeka go zadna nieprzyjemna niespodzianka, owinal sie kapota, wsparl glowe na dloni i zgasil pochodnie. Chociaz sie bal, zmeczenie szybko ukolysalo go do snu. Rzucal sie cala noc nekany koszmarami sennymi, w ktorych gorejace, szkarlatne oczy gonily go przerazonego, po ciagnacych sie bez konca czarnych korytarzach. Pedzil i pedzil, az dobiegl do zielonego miejsca, gdzie mogl bezpiecznie odpoczac pod lagodnym spojrzeniem pieknej kobiety o zlocisto-rudych wlosach i jasnoblekitnych oczach.
Obudzil sie, majac wrazenie, ze ktos go wolal. Nie mial pojecia, jak dlugo spal. Czul sie jednak wypoczety i gdyby zaszla potrzeba, gotow byl do nastepnego dlugiego biegu. Pomacal reka dookola i znalazl pochodnie. Wyjal z torby krzesiwo. Po paru uderzeniach stala w krzemien pochodnia zaczela sie tlic. Pochylil sie szybko i rozdmuchal ogien, ktory buchnal jasnym plomieniem. Rozejrzal sie dookola. W jaskini nic sie nie zmienilo. Wszystko, co slyszal, to delikatny poglos jego wlasnych ruchow.
Zdal sobie sprawe, ze jedyna szansa przezycia jest dalsze poszukiwanie drogi wyjscia. Wstal. Juz mial zejsc ze skalnej polki, kiedy z dziury w scianie doszedl go jakis cichy dzwiek.
Zajrzal do srodka, ale nic tam nie zobaczyl. Halas powtorzyl sie. Wytezyl sluch, probujac odgadnac, co to jest. Jakby cichutki odglos krokow, ale nie byl pewien. Chcial zawolac. W ostatniej chwili powstrzymal sie. Nie mial przeciez pewnosci, ze to jego przyjaciele powrocili i szukaja go. Wyobraznia podsunela mu kilka innych mozliwosci, z ktorych zadna nie byla przyjemna. |
|